środa, 29 czerwca 2011

Wolontariat dla demkracji, wolontariat dla Bydgoszczy

8 lipca w Bydgoszczy ma się odbyć impreza pod nazwą „Wolontariat dla demokracji” (pierwotnie „Wolontariat dla Europy”). Wydarzenie to ma inaugurować w województwie kujawsko-pomorskim przewodnictwo Polski w Radzie Unii Europejskiej i zgromadzi ponad 150 uczestników i uczestniczek z całej Unii.

Na wydarzenie składa się konferencja w Operze Nova oraz prezentacja bydgoskich organizacji pozarządowych na Starym Rynku.

O tym, że takie wydarzenie odbędzie się w Bydgoszczy, dowiedzieliśmy się z lokalnych mediów, które donosiły o tym już w lutym bieżącego roku. Na stronach Urzędu Miasta informacja o tej konferencji znalazła się dopiero w połowie czerwca, do bydgoskich organizacji do dziś nie dotarł żaden mail informujący o tym wydarzeniu.

Dwa tygodnie temu rozesłano pocztą (zwykłym listem, bez potwierdzenia odbioru) zaproszenia do 60 bydgoskich organizacji. Każda może zgłosić do udziału w konferencji w Operze jedną reprezentującą je osobę. Będzie to udział raczej bierny, choć podobno będzie można zabrać głos w dyskusji. Formularz zgłoszeniowy nie jest dostępny na stronach Urzędu Miasta, nie został rozesłany na maile (w ogóle nie ma rejestracji online – dołączony do zaproszenia formularz zgłoszeniowy należy wypełnić, zeskanować i dopiero wtedy przesłać na maila do UM…), więc tylko zaproszone 60 organizacji o zgłaszaniu wie i będzie mogło w konferencji brać udział.

Kwestia prezentacji na Starym Rynku – zaproszono tylko 10 (słownie: dziesięć) bydgoskich organizacji... Dlaczego tak mało? Bo na ogromnym Starym Rynku stoi ogródek piwny, którego nie usuną do końca wakacji i w związku z tym, według Urzędu Miasta, tylko 10 organizacji się zmieści... A sposób wyboru tych szczęśliwców? Są dwie wersje; koordynator tej części konferencji z rozbrajającą szczerością przyznał, że wybrał magiczną „10” według własnego uznania, a jego wybór zatwierdziła Rada Działalności Pożytku Publicznego (perypetie jej powstawania to inna, też ciekawa historia... W każdym razie organizacje też nie zostały w żaden sposób poinformowane, ze Rada się w końcu uformowała). Koordynatorka całego wydarzenia twierdzi jednak, że wybrano te organizacje, które mają najwięcej wolontariuszy/ek i generalnie zaproszono tylko te, które z wolontariatem mają coś wspólnego. Nadmieńmy, że baza NGO-sów dostępna na portalu ngo.pl podpowiada, że w samej tylko Bydgoszczy istnieje 186 fundacji oraz... 937 stowarzyszeń (a to i tak tylko te zarejestrowane na ngo.pl). Wśród nich, według Urzędu Miasta, jedynie 10 ma cokolwiek wspólnego z wolontariatem, 60 będzie miało zaszczyt robienia sztucznego tłumu w Operze, a reszta nawet na to nie zasługuje…

Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że jednym z punktów oficjalnego programu imprezy jest prezentacja projektu jednej z bydgoskich fundacji, która – cóż za przypadek! – ma swojego przedstawiciela w Radzie Działalności Pożytku Publicznego. Dlaczego akurat ta i tylko jedna organizacja została tak wyróżniona?

Uważamy, że sposób organizacji tej imprezy stoi w sprzeczności z ideami demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, które promować ma ta impreza. W jej przygotowanie postanowiono włączyć tylko kilka organizacji, wybranych odgórnie, według niejasnych kryteriów, w sposób nietransparentny, co pogłębia podział – i tak już zdezintegrowanego – bydgoskiego trzeciego sektora. W sposób niejasny i niesprawiedliwy wartościuje się w Bydgoszczy pracę poszczególnych fundacji i stowarzyszeń. Nie ma przepływu informacji ani dialogu między władzami naszego miasta a przedstawiciel(k)ami NGO-sów, bo Urzędowi Miasta na tym zupełnie nie zależy.

Koło bydgoskie Zielonych 2004

środa, 11 maja 2011

Zapraszamy na Bydgoskie Dni Różnorodności!

Członkinie i członkowie bydgoskiego koła Zielonych 2004 od samego początku aktywnie angażują się w przygotowania do Bydgoskich Dni Różnorodności. W tym roku w ramach mini-festiwalu BDR odbędą się dyskusje nt. edukacji antydyskryminacyjnej w szkołach i obecności osób LGBT w kościele, w programie znalazła się także Żywa Biblioteka i - w punkcie kulminacyjnym - Dzień Milczenia. Do Bydgoszczy przyjadą także Marta Konarzewska i Piotr Pacewicz, autorka i autor "Zakazanych miłości", a goście z PLUS Mannheim - organizacji LGBT z miasta partnerskiego Bydgoszczy - opowiedzą o swojej działalności w Niemczech.

Gościem honorowym będzie dr Gerhard Schick, niemiecki działacz LGBT i zielony deputowany Bundestagu z Badenii-Wirtembergii.

Poniżej publikujemy program Bydgoskich Dni Różnorodności 2011. Więcej informacji można znaleźć na profilu wydarzenia na Facebooku.

piątek, 13 maja 2011
godz. 17.00 - “Szkoła (nie)dyskryminacji?” - debata z zaproszonymi gośćmi
miejsce: Teatr Polski Bydgoszcz, Al. Mickiewicza 2
godz. 21.00 - impreza w Red Art, ul. Dworcowa 72

sobota, 14 maja 2011
godz. 13.00 - “Zakazane miłości” - spotkanie z Martą Konarzewską i Piotrem Pacewiczem
miejsce: Klub Mózg, ul. Gdańska 10
godz. 15.00 - Marsz Milczenia
ruszamy spod Teatru Polskiego w Bydgoszczy
godz. 17.00 - “Poza mną wszyscy są inni” - prezentacja projektu stowarzyszenia PLUS Mannheim
miejsce: Teatr Polski Bydgoszcz, Al. Mickiewicza 2

niedziela, 15 maja 2011
godz. 12.00 - Żywa Biblioteka
miejsce: Klub Mózg, ul. Gdańska 10

poniedziałek, 16 maja 2011
godz. 18.00 - “Kościół miejscem homofriendly?” - Spotkanie z ks. Tomaszem Puchalskim, prezbiterem Reformowanego Kościoła Katolickiego w Polsce

środa, 4 maja 2011

Psia polityka

Problem z psimi nieczystościami na chodnikach i trawnikach to problem dotyczący wszystkich polskich miast, z którym zdecydowanie trzeba walczyć. W Bydgoszczy walka ta niestety przerodziła się nie w walkę z psimi odchodami, ale… z samymi psiakami i ich właściciel(k)ami.

Spacery po Fordonie z Billem, moim 5-letnim labradorem, coraz częściej stają się dla nas źródłem nie odpoczynku i relaksu, ale stresu i nerwów.  Mimo tego, że zawsze sprzątam po swoim psiaku  – już nie raz zostałam skarcona za to, że mimo iż sprzątnęłam, to nie powinnam pozwolić, aby mój pies załatwiał się akurat w tym miejscu  – bo „pod moim oknem” (czyli przynajmniej dobrych kilkanaście metrów od ściany budynku), bo to za ładna trawa, bo tu ludzie chodzą, bo w pobliżu jest kościół (autentyczna uwaga, którą zdarzyło mi się kiedyś usłyszeć). Dochodzi do tego, że niektórzy mieszkańcy i mieszkanki mojego osiedla urządzają dosłownie dzikie awantury osobom spacerującym z psami o to, że mają czelność przechodzić z psami chodnikiem „pod ich oknami”, bo osiedla mieszkaniowe to nie jest miejsce na psy, które powinny przecież być poprzywiązywane do bud na wsiach, bo tylko tam jest ich miejsce…

Walka z psimi nieczystościami przerodziła się więc w walkę z posiadaniem psów w ogóle. I niestety wiele osób jedyny sposób na czystość w mieście widziałaby w prawnym zakazaniu posiadania psów w miastach…

W Bydgoszczy brakuje przemyślanek psiej polityki. Ba!, brakuje jakiejkolwiek psiej polityki! Dla mnie bowiem akcja „Pokaż klasę – sprzątaj po swoim pupilu”, która ogranicza się do drukowania plakatów i wystawianiu tabliczek informujących o tym, że należy sprzątać po swoim psie to nie jest coś, co zasługuje na miano miejskiej, psiej polityki. No tak – są jeszcze darmowe torebki na psie odchody. Szkoda tylko, że w Fordonie, w końcu największej dzielnicy, bydgoskiej sypialni,  dystrybutorów z woreczkami nie uświadczymy. Podobnie jest z koszami, do których można nieczystości wyrzucić – jest ich stosunkowo niewiele i są rozmieszczone bardzo nieregularnie. Psia polityka w Bydgoszczy to także wysokie kary nie tylko dla osób niesprzątających po swoich pupilach, ale także dla strażników miejskich, którzy czystości w swoim rejonie nie dopilnują.

Prawdziwa psia polityka powinna opierać się nie na karach, ale na edukacji. Powinna uczyć właścicieli odpowiedzialności za swoich czworonożnych przyjaciół. Powinna też uwrażliwiać ich na psie potrzeby i pomóc w ich spełnianiu (choćby w Poznaniu wydzielono w wielu parkach miejsca, gdzie można spuścić swojego psa ze smyczy, wprowadzono obowiązkowe i bezpłatne chipowanie psów, miasto wydaje publikacje z poradami dla właścicieli i mapami wspomnianych wcześniej miejsc, gdzie psiaki mogą się swobodnie wybiegać). Wszystkich mieszkańców i mieszkanki powinna natomiast uczyć tego, że psy to też obywatele i obywatelki naszego miasta, którzy mają prawo do korzystania (oczywiście na określonych warunkach) z przestrzeni miejskiej. Taka uwrażliwiająca psia polityka pomoże nie tylko w pozbyciu się problemu niesprzątniętych psich kup, ale także nauczy ludzi empatii w stosunku do zwierząt i uświadomi, że są to żywe istoty, nasi sąsiedzi i sąsiadki, którzy mają swoje prawa i obowiązki, jak każde z nas. Ten aspekt powinien być szczególnie ważny w czasach, kiedy coraz częściej dochodzi do bestialskiego traktowania (bicia, głodzenia, maltretowania i mordowania „dla zabawy”) zwierząt.

Marta Megger

sobota, 9 kwietnia 2011

Bruski stawia na gospodarkę, a Zieloni - na ludzi

Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy, podsumował na łamach "Gazety Wyborczej" pierwsze sto dni swojego urzędowania ("Stawiam na gospodarkę"). Na tekst Bruskiego, także na łamach gazety, odpowiedziała Marta Megger z bydgoskiego koła Zielonych:

"Nowoczesne miasto to nie tylko tramwaj do dworca, galerie handlowe, aquapark i wszelkie inne inwestycje. Żadna z tych rzeczy nie zatrzyma mnie w Bydgoszczy. Gdzie inwestowanie w ludzi? W kapitał społeczny? Gdzie troska o rozwój społeczeństwa obywatelskiego?"

czwartek, 17 marca 2011

Bolączki mieszkanki Jarów

Od przeszło roku mieszkam na Jarach. Od czterech miesięcy mam psa. Od jakiegoś czasu chodzimy na spacery do parku Księżycowego. Fajne miejsce, pomyślałam ostatnio. Zróżnicowany krajobraz, faktycznie: iście „księżycowy”. Staw. Jest boisko do kosza i stół do ping-ponga na stałe. Na wiosnę będzie gdzie spalać kalorie. Jest też plac zabaw dla dzieci, z kolorowymi drewnianymi urządzeniami przeróżnymi – czymś w rodzaju toru przeszkód. Huśtawki. Słowem, miejsce przyjazne. Aż pewnego ranka dokonałam tam odkrycia makabrycznego. W parku ktoś zorganizował sobie ognisko, a jako podpałka posłużyła mu… część urządzeń z placu zabaw i opony samochodowe, pierwotnie zapewniające bezpieczeństwo przy zabawach na huśtawkach. Zdjęcia poniżej.


Zastanawiam się, jak można coś takiego zrobić dzieciakom. Czy istotnie tor przeszkód komuś… przeszkadzał? I jak to jest, że ktoś spokojnie „bawił” się przy tym ognisku? Gdzie byli wtedy stróże prawa? No cóż, zostawmy to, patrolu policji czy straży miejskiej NIGDY na Jarach nie widziałam. Patrolowanie okolic Zespołu Szkół Mechanicznych mogłoby wszak być dość ryzykowne. Ale przecież wokół parku są domy – czy NIKT NIC nie widział? Społeczeństwo obywatelskie? Ekhm, a co to takiego? Kiedy mieszkałam na Wyżynach, nieraz smutno konstatowałam: mieszkańcy i mieszkanki tego osiedla mają wszystko „gdzieś. Ale mieszkańcy i mieszkanki Jarów mają wszystko najwyraźniej DOKŁADNIE TAM. Dodatkowo świadczy o tym niedawna wiadomość o problemach z wyłonieniem Rady Osiedla Wilczak-Jary, wynikających z braku chętnych do zasiadania w niej. Cóż, to nie rada miasta, tu nikt diety radnego nie dostanie (z wyjątkiem przewodniczącego rady). Po cóż więc się starać, po co robić cokolwiek…

No, zobaczymy, jak to z tą radą osiedla i samym osiedlem będzie. Póki co, wybieram się na konsultacje społeczne na temat: Czy jesteś za celowością powołania Rady Osiedla Wilczak-Jary? Ciekawe, czy ktoś jeszcze oprócz mnie przyjdzie…

Cdn.

Emilia Walczak